50 odcieni szarości

W walentynki kina nie dały nam dużego wyboru, zazwyczaj od rana do wieczora mogliśmy wybierać między 50 twarzami Greya, 50 twarzami Greya i przy odrobinie szczęścia Pingwinami z Madagaskaru oraz 50 twarzami Greya. Książki nie czytałem, coś tam o niej słyszałem, wiem tyle że niektóre dziewczyny mają mokro od samego czytania, inne z kolei dziwią się tym pierwszym. Dobrze oddany film byłby pewnie pornosem + żyli długo i szczęśliwie(?). Ja bym się nie spodziewał że zobaczę coś takiego w kinie. Tym bardziej śmieszy mnie rozczarowanie filmem, oraz ten ból dupy, bo jednak komuś się podobało.

Filmu nie oglądałem, pewnie z moją Lepszą Połówką kiedyś po niego sięgniemy, chociażby z czystej ciekawości (marketingowcy zrobili swoje), ale obejrzymy go sobie w domowym zaciszu. Od soboty kino w ogóle wydaje mi się marną rozrywką, a to dlatego że odkryłem jak fajnie jest w teatrze, tam sztuka może mieć słabą fabułę a i tak przedstawienie będzie interesujące, jakoś inaczej się to przeżywa. Nie mam pojęcia czemu nigdy wcześniej z własnej woli nie byłem w teatrze (te szkolne wyjazdy się nie liczą). Ale też muszę się przyznać, że czekam na “Snajpera”

 

Nie mam czasu

Myślałem że będzie łatwiej, nie wiem w którym momencie mojego życia nagle zaczęło brakować mi czasu. Marzy mi się maszyna do rozciągania doby.
Chce czytać książki, ćwiczyć, chodzić na długie spacery, podróżować, chodzić do teatru – bawić się, a wszystko to muszę planować z długim wyprzedzeniem. Bo już nawet weekendy nie spełniają swojej roli.

Ok, jestem może trochę sfrustrowany i przesadzam. Na co dzień staram się nie narzekać, więc wylewam swoje gorzkie żale tutaj, dzięki temu nie kumuluje się to w moim organizmie.

Jestem inżynierem, to nie znaczy że musisz mi ufać, ale to wstęp do tego że moja praca polega m.in na koordynacji prac na budowie, to z kolei wiąże się z tym że często jestem w delegacji, mam nienormowany czas pracy i dużo na głowie. Nie wszystko jeszcze ogarniam, ciągle się uczę. Właściwie niedawno zacząłem pracę w tym trybie, rzucony na głęboką wodę, na 5 budów. Ale to nie ma znaczenia, szef i tak stwierdził że patrząc z boku, wygląda mu to na chaos w mojej głowie. Bo pomyliłem coś nieistotnego, co jeszcze sprawdziłbym z 5 razy gdy nadeszłaby odpowiednia pora.

Jeszcze bardziej wkurzająca jest wypłata, przy której przypomina się “Dzień Świra” o to mi płacą, jakby ktoś dał mi w mordę. Pojawiają się myśli jakby tak rzucić wszystko i wyjechać w Bieszczady, albo zmienić pracę i robić coś co nie wymaga ode mnie nic poza to żeby zwyczajnie zapierdalać, nie zastanawiając się jak wykonać swoje zadanie tylko je robić. Ale nie, pozostaje we mnie jakaś resztka ambicji, która każe mi pracować w wyuczonym kierunku.

 

Ale przecież będzie dobrze